Od pamiętnej wizyty w Ministerstwie
Magii minął tydzień. Hermiona chcąc nadrobić lata które minęły
jej bez brata, spędzała z nim prawie każda chwilę, co strasznie
irytowało Rona. Przed bitwą o Hogwart zostali parą, a teraz
dziewczyna nie miała dla niego nawet minutki.
- Stary, kiedy ona przestanie się do
niego kleić jak do wora z cukierkami? - burknął obrażony
rudzielec.
- Weź się postaw w jej sytuacji. -
Harry próbował wyjaśnić przyjacielowi sprawę, na spokojnie.
- Próbuje, ale dalej nie widzę do
czego zmierzasz. - Weasley oświadczył zmieszany
- Chyba zostaje mi metoda dla wyjątkowo
opornych. - mruknął do siebie Potter – Ron wyobraź sobie coś
takiego: Przez kilkanaście lat żyjesz w przekonaniu że jesteś
jedynakiem ...
- Jak na razie łapie – wtrącił rudy.
- … Potem przez przypadek odkrywasz
że to było jedno wielkie kłamstwo, i dowiadujesz się że masz
rodzeństwo, a ilu – mniejsza o to.
- Chyba miałbym tak samo, ale w tym
przypadku jakoś to nie może do mnie dotrzeć. Przez ostatni miesiąc
myślałem, że to po prostu będzie kumpel z drugiego końca świata.
A tu taka heca – przez przypadek poznałem przyszłego szwagra. -
Ron wygłosił monolog, jak na niego wyjątkowo długi.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca,
stary. W końcu to jakiś starożytny ród arystokratyczny, a wiesz,
że u takich bywają naprawdę dziwne odchyły od normy. -
czarnowłosy wylał na piegusa kubeł zimnej wody.
- Zdefiniuj normę, kochaneczku. -
chłopaki usłyszeli zza siebie głos pani Weasley, która właśnie
wyszła poszukać swojej najmłodszej latorośli.
W tym samym czasie
kiedy Ron marudził na brak uwagi ze strony swojej dziewczyny, jego
siostra wraz z japonkami kończyły knuć zemstę na Aries, za
odebranie im ich ulubionej rozrywki – mini powieści ukazującej
się w „Żonglerze”, której autorką była ofiara wspomnianego
żartu. Jego pierwszym etapem miał być wyjec (lub kilka) który
aktualnie uprzykrzał poranek Krukonce. Jego treść brzmiała
następująco:
ARIES!!!
Ty Krukoński leniwcu. Jak
mogłaś tak zawieść swoich czytelników. Gdyby nie Twoja
powieść, kilka lat temu pewnie nikt by nie pomyślał że można
czytać „Żonglera”.
Teraz tam, gdzie można się spodziewać
Twojej rubryki, był jakiś mało
ambitny artykuł Ralpha Scamandra. Jeśli to był tylko błąd
redakcyjny w kolejce do druku, mogę Ci
wybaczyć, natomiast jeśli to było z Twojej
winy i nie oddałaś rozdziału lepiej naucz się czegoś przeciw
moim upioro-gackom.
Ginny
Tymczasem w Hogwarcie, Minerwa
McGonagal rozważała dylemat, kto powinien zostać prefektem
naczelnym. Oczywiście pierwszą kandydatkę na prefekta miała już
pewną tylko musiała wysłać odznakę. Była to oczywiście
Hermiona, która zaraz po zakończeniu bitwy poinformowała ją,
że razem z chłopakami ukończą ostatni rok nauki - choć ci
drudzy, dopiero po solidnej dawce argumentów i przekonywań w
wykonaniu przyjaciółki. Na drugiego prefekta naczelnego miał iść
któryś ze ślizgońskiego trio – Malfoy, Zabini lub Nott. Ze
względu, że Nott został wyznaczony na
wymianę studencką z Shino, a Malfoy zajmował pozycję kapitana
drużyny w quiditchu wybór w końcu padł na Zabiniego. Z tym
chłopakiem nigdy nie było problemów jeśli chodzi o naukę, ale ze
względu na specyficzne poczucie humoru objawiające się
niewybrednymi kawałami wybór był dość nieoczywisty. Wypisywanie
papierów przerwało pojawienie się sowy z Prorokiem Codziennym. Po
odebraniu gazety dyrektorce rzucił się w oczy artykuł z pierwszej
strony.
Hermiona Granger, nie jest tym za kogo ją uważaliśmy!
Według potwierdzonych informacji z Ministerstwa, a konkretniej biura
aurorów i tamtejszego wydziału do spraw magicznego fałszowania
tożsamości, najbliższa przyjaciółka Złotego Chłopca jest
tak naprawdę porwaną przed szesnastoma laty,
córką głowy klanu Shiba ( jednego z pięciu najpotężniejszych
japońskich czystokrwistych klanów) - Ishina Kurosakiego, którego
syn, a brat bliźniak dziewczyny w tym
roku będzie uczestniczył w wymianie międzynarodowej
przeprowadzanej między Hogwartem, a
Akademią magii i sztuk duchowych w Shino.
R. Skeeter
Widząc artykuł, sędziwa pani
profesor postanowiła zweryfikować go. Wiedząc że artykuły pisane
przez tę wiedźmę często dość znacznie mijają się z prawdą.
Nie wiele myśląc wysłała do Zabiniego sowę z odznaką, tę
przeznaczoną dla swojej ulubionej uczennicy schowała do torebki.
Udała się do kominka i wchodząc w zielone płomienie zawołała:
„Nora”. Wychodząc w salonie Weasleyów wpadła na Molly,
która właśnie wychodziła z praniem.
- Witaj Minerwo! Co cię do nas
sprowadza? - Spytała zszokowana kobieta.
- Witaj Molly. Gdzie są dzieciaki? Tak
właściwie to do nich mam sprawę. - odpowiedziała starsza z
wiedźm.
- Co zmalowali tym razem? - pani
Weasley wolała spytać na wyrost
- Oni nic, ale chce wiedzieć czy w tym
artykule „Proroka” jest chodź ziarnko prawdy. - Mówiąc to
Minerwa wyciągnęła dzisiejszą gazetę.
- Mówisz o tym, według którego
Hermiona jest dziedziczką klanu Shiba? Tym razem Skeeter nie
przekręciła faktów nawet o cal. - Molly uprzedziła serię pytań
koleżanki. - Hermiona jest w ogrodzie, stara się nadrobić te
wszystkie lata kiedy była oddzielona od brata.
- Dziękuje. Mam nadzieję że to nie
wpłynie zbytnio na Hogwart. - McGonagal wolała nie przedłużać
bardziej niż to konieczne. Wychodząc do ogródka Minerwa natknęła
się na Harry'ego, Rona, Ginny i ekipę z Japonii odbywających
trening Zanjutsu. Aktualnie odbywał się sparing między Rukią a
Hermioną. (Dziewczyny były szybkie, ale Harry'emu i Ichigo nikt nie
mógł dorównać.) Szmaragdowooka szybko dostrzegła dyrektorkę i
przerwała starcie.
- Pani profesor,
co za miła niespodzianka. W czym możemy pomóc? - zapytał Potter
zanim szatynka zdążyła podejść z „ringu”
- Słyszałam o
tej aferze, że Hermiona jest czysto krwista itd. Muszę wszystko
zweryfikować zanim poprawie jej papiery. - McGonagal od razu
przeszła do sedna.
- Chwila! Skąd
pani to wszystko wie? Przecież jeszcze nie wysyłałam do pani
sowy.- To że Hermiona zmieniła nazwisko wcale nie zmieniło tego,
że gdy się denerwuje to zadaje strasznie dużo pytań ( właściwie
w ogóle dużo gada). Prorok wyciągnięty z torebki Dyrektorki
Hogwartu stanowił wystarczającą i dosyć jednoznaczną odpowiedź.
- Hermiono masz
jeszcze ten środek na robale, który sporządziłaś po turnieju
Trójmagicznym? - zapytał brunet kończąc artykuł z pierwszej
strony.
- Co tym razem
Skeeter zmalowała? - zapytała dziewczyna
– Mówiłaś, że chcesz
zrobić wielkie wejście w Hogwarcie, a ona ci cały plan rozwaliła.
- poinformował ją Ron, który odebrał od Pottera gazetę.
Rozmowa
ciągnęła się jeszcze dość długo zanim McGonagal przystąpiła
do sprawy w jakiej przyszła.
Tymczasem w
Malfoy Manor. Dochodziła godzina dziesiąta, gdy Draco raczył się
obudzić. W okno stukał puchacz dostarczający Proroka Codziennego.
Odebrał od ptaka przesyłkę, a po zapłaceniu udał się do
łazienki by wyszykować się. Następnie zszedł na śniadanie. To,
co zastał w jadalni porządnie nim wstrząsnęło. Jego rodzice
(Lucjusz wydał kilku ukrywających się Śmierciożerców, dzięki
czemu uniknął Azkabanu. Zostało mu jedynie zasądzone zapłata
znacznych odszkodowań i reparacji dla swoich ofiar) siedzieli nad
egzemplarzem Proroka oraz listem od znajomego Malfoya Seniora,
pracującego w biurze Aurorów, czytali obydwa teksty po raz któryś
z kolei z wyraźną nadzieją doszukania się bardzo drobnego napisu:
„To był ŻART”. W pewnym momencie młodszy z mężczyzn nie
wytrzymał i zapytał:
- Ojcze? Matko? O
co chodzi? Dlaczego wyglądacie co najmniej tak, jakby właśnie
przed chwilą Pottera mianowali nowym Ministrem Magii?
- Synu,
mianowanie wcześniej wspomnianego pupilka czarodziejskiego świata
Ministrem nie byłoby nawet w dziesiątej części tak straszne, jak
to czego się właśnie dowiedzieliśmy. - Narcyza postanowiła
ostudzić zapal syna do żartów.
- Ciekawe co może
być gorsze? - stalowooki nie dawał za wygraną
- To że przez
siedem lat bez przerwy obrażaliśmy dziedziczkę rodu starszego niż
rody założycieli Hogwartu razem. Ty miałeś w tym największy
wkład, przez cały swój pobyt w Hogwarcie. Obrażałeś od szlam
spadkobierczynię Księżycowej gałęzi klanu Shiba. - Wyjaśnił
Lucjusz synowi.
- Znam wszystkie
rody w Brytanii, a nigdy... - Fretka chciał dołożyć swoje trzy
knuty, ale przerwała mu Narcyza:
- Klan Shiba
pochodzi z Japonii, a jego Księżycowa gałąź to ród Kurosaki.
- Kurosaki?
Kurosaki? Coś mi mówi to nazwisko, tak się nazywał ten obrońca
szlam, który nie pozwolił mi się zemścić na Granger miesiąc
temu na Pokątnej. - Draco głośno myślał
- Synu, Granger
jest właśnie ta osobą o której mówiliśmy. Według mojego
znajomego, była obłożona całą stertą klątw stosowanych przy
porwaniach. Całkowicie zmieniono jej wygląd, zablokowano zdolności
i wiele jeszcze innych. Gdyby Ishin Kurosaki się dowiedział, że
chciałeś zrobić jej krzywdę Ród Molfoyów by wygasł w tym samym
momencie. - Lucek był naturalnie dość blady, ale to co powiedział
mu jego syn sprawiło że zbladł jeszcze bardziej.
- Ojcze,
przecież to niemożliwe żeby ktoś mógł być potężniejszy niż
nasz ród – puszył się Draco.
- Tyle że RÓD
nigdy nie będzie potężniejszy niż KLAN. Nawet doliczając wpływy
Blacków to przy Shibach zawsze będziemy jak mrówka przy smoku. -
zasępiła się Narcyza. Draco nie czekał na więcej, a zmartwienie
spotęgowane dość obrazowym porównaniem matki, która nie zwykła
przesadzać sprawiło że stracił apetyt. Poszedł z powrotem do
swojego pokoju, zawołał swojego puszczyka i napisał list do swoich
dwóch najlepszych kumpli: Zabiniego i Notta. Potrzebował wylać na
kogoś swoje zmartwienie, a ta dwójka i odpowiednia ilość ognistej
była istnym balsamem na jego duszę.