*********************************************************************************************
Od
nieszczęsnej próby rozegrania meczu minęło kilka dni. W
tym czasie Hermiona imała się wszystkich znanych jej sposobów by
rozwiązać zagadkę złośliwej Nekoshou zamieszkującej jej miecz.
Jednakże problem stworzony przez łamigłówkę przerósł
możliwości Panny Wiem-to-wszystko-i-jeszcze-więcej, postanowiła
więc poprosić o pomoc Rukię i Inoue. Obie Japonki siedziały pod
dębem rosnącym w ogrodzie Weasleyów, i rozmawiały o problemach
sercowych „Rudej marzycielki”, jak często była określana
Orihime.
-
Hej dziewczyny. Pomogłybyście mi? - Zapytała Granger, podchodząc
do rozmawiających.
-
Hej Mionka. W czym problem? - odpaliła Ruda bez chwili namysłu.
-
Potrzebuję rady. Moja zanpakuto od jakiegoś czasu raczy mnie
tekstami, że mam odkryć prawdziwą siebie, że coś w moim życiu
było kłamstwem. Jedne mówiła dość dosłownie, inne dostaje w
formie rymowanek, a kolejne wypowiada jako zgadywanki - wyjaśniła
problem szatynka.-
Możemy spróbować ci pomóc, ale my prawie nic o tobie nie wiemy,
jeśli idzie o twoją przeszłość. Opowiedz nam o sobie,a przy
okazji razem się zastanowimy co mogło być fałszem - zaproponowała
Kuchiki.
Tak
też Hermiona spędziła połowę dnia opowiadając o sobie
przyjaciółkom z Japonii. W ten sposób
chabrowo-oka powoli rozkładała dotychczasowe życie szatynki na
czynniki pierwsze, przy okazji radząc jej jak sprawdzać daną
sprawę. Sposobem który miał rozwiać najwięcej wątpliwości
naraz był test na klątwy fałszujące tożsamość. Stosowano je
gdy chciano ukryć porwaną osobę – najczęściej dziecko – lub
gdy czarnoksiężnik chciał podstępem wyciągnąć jakieś
informacje. Ich działanie mogło powodować od nieznacznych zmian
charakteru i wyglądu aż do całkowitej zmiany tożsamości ze
statusem krwi włącznie. Słysząc to dziewczyna nie chciała czekać
dłużej, więc postanowiła wysłać patronusa z wiadomością do
Shacklebolta.
-
Expecto patronum! - to co uformowało się ze srebrnej mgiełki, dość
znacznie zdziwiło dziewczynę, ale po tym co widziała parę dni
wcześniej w wykonaniu Harry'ego (ogromny smoko-lew zamiast jelenia)
pozwoliło jej przypuszczać że w jej przypadku będzie podobnie.
Zamiast małej zwinnej wydry, pojawił się kot wielkości labradora
dumnie stroszący dziewięć ogonów. - przekaż to Kingsleyowi:
„Potrzebuję jak najszybciej specjalisty od klątw kamuflujących.
Poinformuj mnie gdy będę mogła się z nim spotkać. Hermiona”.
Gdy
tylko skończyła zwierz pobiegł w stronę w którą powinno znaleźć
adresata. Granger spodziewała się szybkiej odpowiedzi, ale czas
reakcji Shacklebolta zrobił na niej spore wrażenie. Po kilkunastu
minutach od wybiegnięcia posłańca dziewczyny, na podwórku
Weasleyów pojawił się srebrzysty ryś, który przemówił głosem
ministra magii :
-
Nie wiem Hermiono po co ci akurat ten auror, ale akurat nie ma nic do
roboty, możesz przyjść w każdej chwili.
Biegnąc
w stronę kominka aby przenieść się siecią Fiuu, szatynka
natknęła się na Harryego. Korzystając z okazji powiedziała mu,
że ma sprawę do załatwienia w Ministerstwie i nie wie ile jej to
zajmie.
Po
jej wyjściu, Pottera zaczepił Kurosaki. Pytał o nią, gdy się
dowiedział, że ma sprawy w ministerstwie, trochę się zmartwił bo
liczył na jej szybką pomoc. Czarnowłosy poradził mu by ten
popytał o nią przyjaciółek, gdyż widział że prawie pól dnia
razem przegadały. To onieśmieliło pomarańczowo-włosego, który w
stosunku do dziewczyn był tak nieśmiały, że to już podpada pod
paragraf.
Tymczasem
w ministerstwie Hermiona wychodząc z kominka natknęła się na
Kingsleya, który nie omieszkał się dowiedzieć po co dziewczynie
specjalista od klątw fałszujących.
-
O, Hermiona, witaj! - minister od standardowych uprzejmości
przeszedł do sedna - Coś się ostatnio u was dzieje?
-
Dlaczego tak pan sądzi Ministrze. że
coś miałoby się u nas dziać? - Hermiona skupiona na własnym
problemie nie domyśliła się o co może chodzić czarnoskóremu.
-
Na przykład po waszych patronusach, Twój i Harry'ego ostatnio
zmieniły postać. Jeszcze wczoraj bym przysiągł że twoim jest
wydra. - Shacklebolt rozwiał wszelkie wątpliwości dziewczyny.
-
Aaaa! To! - Szatynkę nagle olśniło – Z Harym i Ginny ostatnio
zabraliśmy się za Japońską magię i efekty uzewnętrzniają się
w....praktycznie wszystkim. - Hermiona wiedziała,
że to na pewno zachęci Kingsleya do dokładniejszego
wypytywania, ale mimo to i tak by nie usłyszał więcej, bo sama
wiedziała dokladnie tyle, co ją wkurzało.
-
Nie pytam o więcej, bo znając ciebie to gdybyś coś wiedziała, to
pewnie chwaliłabyś się tym wszystkim i każdemu z osobna -
skomentował czarnoskóry. - Mogę wiedzieć co cię skłoniło do
wizyty u specjalisty od klątw fałszujących, bo przyznam,
że nawet jak na ciebie to dość niezwykła prośba była. Minister
zręcznie przeszedł do najbardziej nurtującej go sprawy.
-
Dowiedziałam się, że coś w moim życiu było kłamstwem. Mam
przez to kłopoty, bo nie mogę opanować technik, na których mi
zależy co jest niezwykle irytujące, a zaklęcia
kamuflująco-fałszujące to wspólny mianownik dla prawie wszystkich
spraw które mogą się na ten problem jako całość składać. -
Jak zwykle w chwilach irytacji Panna-Wiem-Wszystko
-I-Zaraz-Ci-To-Udowodnię pokazała swoją niezawodność.
-
Rzeczowe podejście do każdej sprawy. Cała ty - zaśmiał się
Kingsley. - Teraz muszę cię uprzedzić, że diagnozowanie tego nie
jest ani szybkie, a tym bardziej przyjemne. Za tamtymi drzwiami jest
biuro mojego młodszego brata, który się specjalizuje w wykrywaniu
i usuwaniu klątw tego typu. Cały proces może potrwać w najgorszym
wypadku nawet tydzień, ale jeśli to jest twoim problemem to będzie
po wszystkim. Gdy będziesz gotowa wejdź - minister wygłosił
monolog, którego nie powstydziłby się żaden nadopiekuńczy
ojciec.
-
Raz kozie śmierć – powiedziała Hermiona do siebie, naciskając
klamkę ciężkich, hebanowych drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz